czwartek, 20 lutego 2014

Droga do fatalizmu

Ten tekst to ciąg dalszy krótkiej serii soteriologicznej, o której wspominałem w tym artykule. Do wstępu poczynionego w zalinkowanym tekście, dodam:
Zaszły pewne zmiany w moim postrzeganiu tej kilkusetletniej debaty wewnątrz-protestanckiej (między innymi dzięki upływowi czasu między powstaniem tych felietoników oraz przez zagłębienie się w literaturę na temat teologii reformowanej [1]). Dlatego też, wbrew zapowiedzi - dzisiejszy tekst nie jest bezpośrednią krytyką kalwinizmu, ale ukazaniem, do czego prowadzi całkowite i, powiedziałbym, nierozsądne (ślepe) zaprzeczenie tezom arminian. Okazuje się bowiem, że nie prowadzi wcale do kalwinizmu, jak to do tej pory mi się zdawało, ale... odpowiedź jest zawarta w tytule ;).

---

W poprzedniej części serii soteriologicznej ukazałem trzy duże problemy, na które natknąłem się, badając doktryny arminiańskie. W swojej krytyce wobec arminiańskich założeń kierowałem się przede wszystkim logiką, co - ponownie - niektórym może wydać się podejściem niewłaściwym, gdyż powinienem był wyjść w rozważaniach od Biblii i zobaczyć, co otrzymam. Cóż, następnym artykułem - spoza tej serii - chciałbym dowieść, że odpowiednio manipulując pewną wybraną grupą wersetów można dowieść niemal dowolną teorię, zatem najuczciwiej byłoby... przeanalizować całą Biblię i jeszcze wziąć pod uwagę doświadczenia chrześcijan przed nami. Doprawdy, ciężkie to zajęcie - i w tym przypadku pozwolę sobie oprzeć się na już-dokonanych analizach teologów i tutaj ograniczę się do... znalezienia logicznej drogi wyjścia z błędów arminianizmu.

Punktem wyjścia niech będzie problem czynnika ludzkiego - spostrzeżenie, że jeżeli założymy, że zbawienie człowieka zależy choć w części od samego człowieka, serii przypadków lub abstrakcyjnego ośrodka wolnej woli, to i tak ostatecznie okaże się, że pierwotną przyczyną czegokolwiek był i jest Bóg. Jeśli Bóg zbawia pokornych, ludzi, którzy znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie, to możemy spytać, skąd pokora (lub ogólniej: wiara) w człowieku - i kto powoduje takie-a-takie zbiegi okoliczności (na przykład: kto zadecydował, że urodzimy się w takich czasach i w takich rodzinach?). Odpowiedź, jeśli będziemy szczerzy i konsekwentni, okaże się jednoznaczna: Bóg jest autorem wszystkich tych rzeczy. I ten wniosek był "punktem na plus" dla kalwinizmu.

Ma on jednak zasadniczą wadę - mechanizm ten, zastosowany w innych miejscach rozważań, może przynieść wnioski co najmniej zaskakujące, jeśli nie... heretyckie. Jeśli się teraz zastanowimy, na przykład, skąd zło i grzech na świecie - nagle odpowiedź może nie chcieć przejść nam przez gardło tak łatwo [2]. Bo jeżeli zło jest efektem upadku ludzkości, to możemy spytać, dlaczego pierwszy człowiek - Adam - postanowił zgrzeszyć. W myśl poprzedniej części: jeśli kierował nim abstrakcyjny ośrodek wolnej woli - wtedy wszystko jest sprawką "losu", który jest poza Bogiem, co jest absurdem (Ps 139 i Rz 8). Jeśli kierowało nim jakiekolwiek doświadczenie lub myśl, to, zgodnie z tym, co pisałem powyżej, możemy dojść do tego, że te doświadczenia i myśli w ostateczności (i "pierwszości") pochodziły od samego Boga.

Możemy zadać jeszcze bardziej naiwne pytania, które często padają na szkółkach niedzielnych: po co w ogóle Bóg zasadził drzewo poznania dobra i zła w Edenie? I w ogóle co to drzewo oznacza?! Dalej: po co Bóg w ogóle stwarzał szatana (czy raczej: anioła, o którym Bóg przecież wiedział, kim się stanie)? Jaki miał w tym cel, skoro wiedział, do jakiego zła to wszystko doprowadzi?
Na "dobitkę" możemy też sobie zacytować ciekawy werset biblijny:
Iz 45: (7) Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność, Ja przygotowuję zarówno zbawienie, jak i nieszczęście, Ja, Pan, czynię to wszystko.
Teraz okazuje się, że to Bóg jest... twórcą zła...? Dlaczego Bóg tworzy zło? Po co? Jaką ma z tego chwałę - że broni nas przed złem, które wywołał? Jest strażakiem-podpalaczem?

A może kiedyś jakiś biblijny troll podesłał wam taką o to ciekawostkę - dwa różne wersety ze Starego Testamentu, które opisują to samo wydarzenie:
1Krn 21: (1) Wtedy wystąpił szatan przeciwko Izraelowi, pobudziwszy Dawida do tego, aby policzył Izraelitów.
2Sam 24: (1) Potem ponownie rozgorzał gniew Pana na Izraela, tak iż pobudził Dawida przeciwko nim, mówiąc: Nuże, policz Izraela i Judę!

Co o tym sądzić, wobec powyższego [3]?

Maszyna toczy się jeszcze dalej, bo - cały czas czas według tych rozważań - Bóg nie tylko tworzy zło i zaplanował upadek ludzkości i grzech, ale... wymaga jeszcze od nas odpowiedzialności za te czyny! Powoduje, że jedni są zbawiani z łaski, a drudzy potępiani na podstawie własnych uczynków i buntu, ale skoro owe uczynki dekretuje sam Bóg i skoro owy bunt to też efekt planu Boga, to... za co ktokolwiek jest potępiany? Jeśli wszystko, co czynimy, wynika z Bożego przeznaczenia, to, doprawdy, niesprawiedliwym byłoby szukać tutaj odpowiedzialności w stworzeniu, prawda? I można by bronić Boga kalwińskim kompatybilizmem i stwierdzić, że przecież ludzie, którzy czynią zło, czynią je z własnej woli i winy - Bóg ich do niczego nie zmusza. I jest to prawda, ale na wyższym poziomie abstrakcji przestaje to działać: Bóg nie zmusza, ale planuje upadek ludzkości w Edenie i w konsekwencji faktycznie wiele ludzi chce czynić zło - ale chce tego z powodu właśnie planu Boga. To ostatnie zresztą już ostatnio znaleźliśmy w Biblii:
Prz 16: (4) Pan wszystko uczynił dla swoich celów, nawet bezbożnego na dzień sądu.
Gdyby Bóg nie chciał zła na świecie, to przecież nie tworzyłby szatana i nie zasadzałby tego drzewa, prawda [4]?

Kończymy naszą podróż w miejscu, które stwierdza, że wszystko, co się dzieje, dzieje się, ponieważ Bóg tak dokładnie tego chciał. I odgórnie przeznaczył część ludzi do zbawienia, a część na potępienie. Dodatkowo, stworzył zło i zaplanował stworzenie szatana i upadek ludzkości. Lepiej: odpowiedzialnością za to wszystko obarcza człowieka! W żadnym odczuciu nie wydaje się to komukolwiek zbyt... sprawiedliwe. Tym oto sposobem znaleźliśmy się u wrót fatalizmu - skrajnej formy determinizmu. Czy cokolwiek, co czynimy, ma zatem sens?

Smutny świat kreśli fatalizm. Smutny człowiek pod władzą Boga, który tworzy zło...

...tylko... czy Biblia faktycznie popiera takie poglądy...?
Ciąg dalszy nastąpi.

---

[1] - Właściwie mam na myśli jedną pozycję owej "literatury na temat teologii reformowanej" - Systematic Theology autorstwa W. Grudema. Szczerze polecam tę książkę (a raczej opasłe tomisko) - jestem w trakcie jej czytania i właśnie ona zainspirowała mnie do zmiany planów wobec powyższej serii [1a].
[1a] - Tak, zrezygnowałem z oznaczania przypisów za pomocą "gwiazdek" - "*", gdyż zbyt często musiałem uważać, by nie przekroczyć liczby trzech przypisów. Powód? Komiczny wygląd zwiększającego się rządku "gwiazdek" przy wyrazach: ****, *****, ******,... . Można powiedzieć - zwłaszcza na tym blogu - że przeszedłem z systemu jedynkowego z zerem podmienionym przez jedynkę do systemu dziesiętnego ;).
[2] - Nie jest to bynajmniej pytanie odkrywcze - ludzkość od dawien dawna pyta o pochodzenia zła na świecie - zwłaszcza chrześcijan, którzy wyznają imię dobrego Boga.
[3] - Dla zmartwionych: spokojnie, Bóg i szatan to nie te same osoby - myśl tę rozwinę w trzeciej części. Tutaj specjalnie to sugeruję - dla efektu logiczności moich rozważań...
[4] - I ta myśl zostanie rozwinięta, choć za pewne mało satysfakcjonująco - zgodnie z mało kompletną wypowiedzią Pawła w Rz 9 :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz